16 października 1813 roku stoczono jedną z najbardziej krwawych bitew w historii Europy. Naprzeciwko siebie stanęły:
- armia francuska pod dowództwem Cesarza Francuzów Napoleona Bonaparte, licząca blisko 180 tysięcy wojskowych;
- zjednoczone armie Austrii, Prus, Szwecji i Rosji. Siłami Zjednoczonych dowodził Austriak feldmarszałek Philipp Schwarzenberg.
Cesarz Francuzów przegrał Bitwę Narodów, co miało swoje konsekwencje nie tylko dla Europy. Jego porażka oznaczała koniec istnienia Księstwa Warszawskiego. Bitwa pod Lipskiem przeszła do historii, jako „Bitwa Narodów”. Pokonana armia francuska faktycznie przestała istnieć. W 1814 roku Senat Francuski ogłosił detronizację swojego Cesarza, a on sam abdykował 6 kwietnia 1814 roku i przewieziono go na wyspę Elbę, gdzie miał w spokoju dokonać żywota.
Dla Europy nastał czas pokoju. Nie na długo. Nowy rząd Francji rozpoczął swoje rządy o podpisywaniu porozumień z dawnymi wrogami.
26 lutego 1815 roku Napoleon uciekł z Elby i rozpoczęły się jego słynne sto dni, zakończone druzgoczącą porażką w bitwie pod Waterloo. Charyzma Cesarza, jego legenda była cały czas żywa wśród Francuzów, a jego pochód do stolicy Paryża, zakończył się 20 marca wkroczeniem do opuszczonego w pośpiechu przez kolejnego Karola pałacu królewskiego.
Cesarz nie potrafił zapomnieć „krzywd” wyrządzonych mu przez władców Europy i rozpoczął szybką odbudowę swojej armii, w szeregach której znajdowali się weterani pamiętający walki w Egipcie.
Zanim wojska Napoleona stanęły naprzeciwko armii Wellingtona, wygrały dwie potyczki z mniejszymi siłami koalicji pod Quatre Bras, a później pod Ligny.
Nowa armia francuska, przez sto dni triumfalnego powrotu Napoleona, liczyła ponad dwieście tysięcy żołnierzy. Pod Waterloo Napoleon wystawił do boju około 73 tysiące żołnierzy. Siły sprzymierzonych, pod dowództwem brytyjskiego księcia Wellingtona i pruskiego księcia Gebhardta von Blüchera liczyły około 60 tysięcy. Napoleon miał przewagę w wojskowych, jak i artylerii, która w XIX wieku była obok kawalerii, istotną siłą dla każdej armii.
To wcale nie oznacza, że już miał wygraną w kieszeni.
Jak to bywa w historii, największym wrogiem atakujących jest Generał Pogoda. Zaplanowane natarcie na około 9 rano nie doszło do skutku, bo padający całą noc deszcz uniemożliwiał wszelkie manewry. Wreszcie około godziny 11 pierwsze salwy francuskich armat rozpoczęły ostrzał prawego skrzydła Brytyjczyków. Francuzi przeprowadzili atak na zamek Hougoumont, którego pomimo dużych strat po obu stronach i wielogodzinnym boju nie zdobyli.
Wellington zdawał sobie sprawę, że jego wojska mogą nie oprzeć się Cesarzowi i cały czas wypatrywał pruskich posiłków. Niektóre źródła podają, że Wellington nie do końca ufał swojemu sojusznikowi Blücherowi i brytyjski książę realnie oceniał swoje szanse na osiągniecie sukcesu, jako znikome. Zamiast wysyłać swoje wojska do boju, ufortyfikował swoje pozycje, wykorzystując ukształtowanie terenu. Mówiąc w skrócie, aby się dostać do pozycji brytyjskich, Francuzi musieli wspinać się pod górę i stanowili dogodny cel dla artylerii, kartaczy i strzelców. Problemem dla francuskiej artylerii było także trafienie w pozycje brytyjskie, bo te w większości były osłonięte wzgórzami, okolicznymi zabudowaniami. Nawała pocisków ze strony Francuzów nie przyniosła większego rezultatu.
Kolejne godziny, kolejne natarcia stanowiły krwawą wymianę ciosów pomiędzy obu dowódcami. Kiedy Napoleon wysłał do boju cztery półki kirasjerów, to w odpowiedzi Wellington wyprowadził do boju dwie brygady swojej ciężkiej jazdy Lorda Somerseta. Przeciwko Lordowi walczyły polskie oddziały, którymi dowodził major Paweł Jerzmanowski.
Walki o La Haye Sainte
Walczono nie tylko o nowe pozycje w terenie. Ważnym punktem strategicznym na mapie bitwy była niewielka, ale dobrze ufortyfikowana farma La Haye Sainte. Zdobyta ogromnym wysiłkiem Francuzów, idealnie nadawała się do ostrzału Brytyjczyków przez artylerię. Tym razem, dużo bardziej skutecznego. Wellington nie miał żadnych rezerw, a Napoleon miał swoją Gwardię, której jeszcze nie użył do walki. Około pięciu tysięcy zaprawionych w bojach kawalerzystów czekało na swoją kolej.
I doczekali się, chociaż trzeba przyznać, że nie tak, jak sobie to wyobrażali. Wraz z upływem czasu i przechylania się szali zwycięstwa na stronę Francuzów, Wellington zarządził zmianę pozycji swoich wojsk i schować je za wzgórze. Manewry zauważył marszałek Michel Ney i od razu skierował za wycofującymi się ciężką jazdę. Ney zauważył wycofujące się wozy, wojska, ale nie zauważył pozostawionych, ustawionych w czworobokach, Brytyjczyków. Pod Waterloo doszło do kolejnej rzezi. Ustawione w formacji czworoboku wojska miały większe szanse na obronę, ale przede wszystkim na atak. Wytrzymały napór Gwardii francuskiej, aż do momentu odsieczy jazdy Lorda Uxbridge’a.
Był to kluczowy moment całej bitwy. Bonaparte nie krył swojej złości z powodu nieudanego manewru swojego marszałka. Uznał jednak, że nie ma innego wyjścia, jak wysłać kolejne oddziały kawalerii, aby przebić się przez pozycje brytyjskie. Na Czworoboki runęło blisko 15 tysięcy jeźdźców: kirasjerzy, karabinierzy, dragoni, lansjerzy i strzelcy konni. Jak skuteczną okazała się formacja czworoboku (nomen omen, moja ulubiona obronna formacja, której chętnie używam w Empire: Total War), niech będzie fakt, że pomimo strat sięgających 70 procent swojego stanu, obrońcy potrafili oprzeć się tysiącom kawalerzystów. Stara Gwardia cały czas czekała na swoją kolej.
Odsiecz Gebharda von Blüchera.
Przed wieczorem na pole bitwy przybyły wypatrywane przez Brytyjczyków wojska księcia Blüchera i niemal z marszu rozpoczęły one atak z flanki na wojska francuskie.
Bonaparte przekonany był, że nie są to jeszcze główne siły Pruskie, a tylko przednie oddziały i spodziewał się, że dopiero za nimi przybędzie główna odsiecz. Początkowo oddelegował do walki z nimi 8-tysięczną dywizję gen. Mountona, a następnie 4,5 tys. młodej gwardii.
Bonaparte był przekonany, że do zwycięstwa brakuje już tylko szarży jego najwierniejszej, starej Gwardii. Początkowo sam chciał poprowadzić natarcie, ale został przekonany, aby powierzyć tę misję marszałkowi Neyowi.
Ostatnia szarża Gwardii Napoleńskiej.
„Gwardia umiera, ale się nie poddaje”, to słowa przypisane dowódcy Gwardii, Pierowi Cambronne. Gwardziści prowadzili swoją szarże pomimo kontrataków, pomimo artylerii. Zdołali utrzymać swój szyk i Napoleon już uwierzył, że bitwa będzie wygrana, widząc, jak pierwsi wojacy dopadają pozycji brytyjskich. Nie docenił jednak sprytu swojego przeciwnika. Nacierających gwardzistów zatrzymał grad kul karabinowych, którzy korzystając z ukształtowania terenu strzelali do wrogów z dwudziestu, trzydziestu metrów. Natarcie zostało zatrzymane. Ney nawoływał jeszcze do dalszego wysiłku, tym razem bez skutku. Gwardia się zatrzymała, nie potrafiła ruszyć do przodu, a po kolejnych salwach karabinowych, zaczęła się cofać. Bitwa, chociaż trwała, stała się porażką wojsk francuskich.
Bitwa, chociaż jeszcze trwała i przynosiła krwawe żniwo, powoli spychała Francuzów na pozycje wyjściowe. Wśród żołnierzy wybuchały ataki paniki i rozpoczęła się ucieczka. Na polu bitwy pozostały najwierniejsze oddziały Napoleona, między innymi gwardia Pierra Cambronnea nie przyjęła do wiadomości, że bitwa jest przegrana i ruszyła ona do swojego ostatniego boju. Są dwie wersje tegoż wydarzenia. Pierwsza wspomina o tym, że bohaterski dowódca krzyknął, że „Gwardia umiera, ale się nie poddaje”, a druga, że tylko odkrzyknął „Merde”, po czym oddział został zmasakrowany przez artylerię brytyjską.
Około godziny 21 Wellington wydał rozkaz wszystkim swoim wojskom, aby wraz z oddziałami pruskimi, rozbić pozostałe wojska francuskie.
Nie wolno nam zapomnieć o polskich wojskach walczących u boku Napoleona. Wg obecnych danych w bitwie walczyło 225 polskich szwolażerów, pod dowództwem majora Jerzmanowskiego. Polskie straty nie były duże. W trakcie bitwy jednym z ich zadań były ataki na omawiane wcześniej czworoboki brytyjskiej obrony. Rozbili kilka szwadronów huzarów brytyjskich a po nastaniu nocy wycofali się w stronę granicy francuskiej.
Naszych poległych żołnierzy można wymienić z nazwiska: zginęło pięciu lansjerów Łukasz Biernacki, Jan Nowak, Karol Pawłowski, Ignacy Rużyczko i Sylwester Zeleski. Jeden żołnierz zaginął: Jan Malinowski, jeden dostał się do niewoli: wachmistrz Michał Szulc.
Kolejnych kilkoro lansjerów dostało się do niewoli już w trakcie odwrotu.
1 października 1815 roku wszyscy wojskowi służący w armii Cesarza zostali zwolnieni ze służby w wojsku francuskim i dostali zgodę na wyjazd do Królestwa Polskiego. Nie wszyscy mieli możliwość służby w wojsku polskim.
W bitwie pod Waterloo wojska cesarskie straciły około 22 tysiące żołnierzy, kolejne 8 tysięcy trafiło do niewoli. Podobne straty poniosły wojska brytyjsko-pruskie.
Po bitwie Napoleon powrócił do Paryża, gdzie po raz drugi został zmuszony do abdykacji, ale tym razem Brytyjczycy postanowili, że Cesarz resztę życia spędzi daleko od Europy, na wyspie św. Heleny.
Cesarz Francuzów, Napolen Bonaparte zmarł 5 maja 1821 roku.
Jego zwłoki przewieziono do Paryża, gdzie został pochowany w Kościele Inwalidów.
Dodaj komentarz